KIlling me softly.

piątek, 27 stycznia 2012

#Rozdział drugi.

Od zawsze lubiłam samotność więc i tym razem ucieszyłam się z widoku pustego mieszkania. Rzuciłam plecakiem, który z hukiem zatrzymał się na ścianie. Nie wyrażałam większej inicjatywy aby wyjąć z niego szklane resztki butelki po wiśniowym soku więc ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam napawać się bijącym od niej zimnem. Po chwili wyjęłam z niej butelkę coli i pociągnęłam spory łyk. Ślizgając się po marmurowej posadzce dotarłam do pokoju mojej siostry -Cheryl.  Otworzyłam na oścież drzwi do zajmującej prawie pół pokoju szafy. Gdy zobaczyłam niemal hurtowe ilości koszulek, spodni, sukienek i butów poczułam się tak, jakbym stała przed wyjściem do modowej Narnii. Zaczęłam przymierzać coraz to bardziej kolorowe zestawy. Muszę przyznać, że bawiłam się przy tym świetnie! Przechadzałam się od pokoju do łazienki, w tę i z powrotem w butach na dwunastocentymetrowym obcasie. Czułam się jak Anja Rubik, Cindy Crawford i Constance Jablonski w jednym... dopóki nie poślizgnęłam się na rzuconej przeze mnie wcześniej żółtej koszulce leżącej na podłodze i wylądowałam na samym środku korytarza. Nagle usłyszałam śmiech dobiegający od drzwi wejściowych.'Głupia, znowu zostawiłaś klucz w zamku'. Spojrzałam w tamtą stronę. Oparta o futrynę i śmiejąca się stała tam drobna brunetka -Sophie. Wyglądała przekomicznie! Mój efektowny upadek sprawił, że teraz ledwo łapiąc oddech próbowała utrzymać równowagę. Jej policzki były koloru rzodkiewek, a z oczu leciały jej łzy.'Płacze ze śmiechu? To nie mogło być aż tak zabawne'. Spojrzałam na nią jeszcze raz.'No dobra, chyba jednak było'.

-Powiesz o tym choć jednej osobie, a zginiesz.-odezwałam się.
-Brzmisz coś mało przekonująco-odpowiedziała.
Zorientowałam się, że nadal leżę na podłodze z dosyć dziwnie wykręconymi nogami. 'Brooke, ogarnj się i wyjdź z tego z godnością'. Spróbowałam się podnieść, ale uniemożliwiło mi to moje jakże fantastyczne obuwie. Postanowiłam więc udawać, że pozycja w jakiej się znajduję jest najwygodniejszą jaką mogłam przybrać i udawanym spokojem spytałam przyjaciółki -Napijesz się czegoś?- po chwili dodałam -i, jakbyś mogła, zamknij drzwi. Nienawidzę leżeć w przeciągu.

**************************************************************************

Trochę dłuższy od poprzedniego. Dochodzę do wniosku, że pisanie długich rozdziałów to nie moja bajka. Teraz wcale nie ma tu One Direction, ale obiecuję, że 'dalej' to zmienię <3 xo, withoutascrip.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz