KIlling me softly.

niedziela, 4 marca 2012

#Rozdział dwunasty.

-…przypomniało mi się jak mówiłaś, że idziesz na koncert i postanowiłam przyjechać. Ty jesteś taka fajna i w ogóle! Ojej, jak ja się cieszę, że spędzimy razem caaały miesiąc! – ‘Miesiąc?! Czy da się na życzenie zapaść w śpiączkę? Tak optymalnie, na 31 dni…’ –Będziemy śpiewać, tańczyć, fajnie się ubierzemy, pomalujemy i uczeszemy! Nie mogę się doczekać! –mówiła podekscytowana nastolatka. Ten monolog prawdopodobnie wyglądałby zupełnie inaczej gdyby nie fakt, że przyglądały mu się także moja matka i jej mieszkająca w rodzinnym Paryżu siostra –Meredith. Jeszcze przed moimi narodzinami mama przeprowadziła się do Stanów. Chciała odkrywać świat, poszerzać horyzonty, iść na dobre studia…pobyt w Europie to, w jej przekonaniu, za mało. Właśnie, dlatego tak rzadko spotykam krewnych. Kiedyś mi to nawet przeszkadzało. Teraz rodzinne obiadki, wysłuchiwanie jak bardzo się zmieniłam i mówienie ludziom, których widzę trzeci raz w życiu, że za nimi tęskniłam stały się po prostu męczące. Nie uśmiechał mi się, więc spędzenie połowy wakacji z młodszą o rok kuzynką, a zwłaszcza, jeżeli była nią Emily. Anielska twarzyczka, słodki uśmiech, dokładnie rozczesane włosy i perfekcyjnie ułożona granatowa, plisowana spódniczka. Pozory. Ta dziewczyna to czyste zło. Nawet, kiedy byłyśmy dziećmi kradła mi zabawki i wrabiała w zjedzenie ciastek.
Czułam na sobie jej chłodne spojrzenie, gdy siedząc w pokoju podziwiała wystrój.
-Od początku chciałam Ci zadać jedno pytanie…Czy to prawda, że jesteś z Louisem Tomlinson’em? –spytała tak niewinnie, że prawie uwierzyłam, że za tym pytaniem nie kryje się jakiś niecny plan.
‘Pieprzony Internet’ –No wiesz…- niezmiernie korciło mnie żeby powiedzieć coś w rodzaju „Tak, jesteśmy szczęśliwi”, ale…-…spotkaliśmy się kilka razy, to wszystko.
Uśmiechnęła się złośliwie. ‘Widziałam, że ucieszysz się z tego, że u mnie nie jest idealnie.’ Nie mogłam znieść wyrazu jej twarzy, więc dodałam –Ale zdradzę Ci sekret, świetnie całuje. –po czym z dumnie podniesioną głową wyszłam z pokoju.


Tymczasem Harry Styles i Sophie Evans stanęli przed budynkiem włoskiej restauracji. Dziewczyna już uspokoiła się po przejażdżce z kimś, kto niedawno przestał ssać smoczek i kto nie ma bladego pojęcia o zasadach ruchu drogowego. Poczuła nieopisaną ulgę, gdy stanęła stabilnie na chodniku.
-Sophie? –usłyszeli głos wysokiego mężczyzny, który zmierzał w ich stronę. –Pamiętasz mnie?
-Eric. –szepnęła. –Jak mogłabym zapomnieć? –dodała oschle.
-Ach tak, te gorące pocałunki, te rozmowy, te noce…
-Te siarczyste policzki, te gorzkie łzy/.
-Przesadzasz, było nam razem wspaniale.
-Chyba żartujesz! Eric, zdradziłeś mnie i zostawiłeś. Nie mam dla Ciebie szacunku, ani nawet litości. Takich jak Ty powinno się najpierw kastrować, a potem skazywać na puliczną egzekucję.
-Ten Twój cięty język…zawsze mnie pociągał. Widzę, że nie mnie jednego. –skinął na stojącego dotychczas z boku Harry’ego.
-Chodź. –powiedziała Sophie i pociągnęła Styles’a za rękaw. –nie traćmy czasu na rozmowy z tą bezuczuciową istotą, która martwi się tylko o to żeby mieć gdzie wepchnąć…no właśnie.
-Te chłoptasiu, uważaj na nią. W gębie jest mocna, ale jak przyjdzie, co, do czego to dotknąć się nie da. Teraz pewnie żałuje, że do mnie nie wróciła i prowadza się z dziećmi, które dopiero, co wyszły z piaskownicy, tacy nie oczekują zbyt wiel… -chłopak jednak nie mógł dokończyć tej jakże burzliwej wypowiedzi gdyż został uciszony ciosem prosto w twarz.
Harold stał przed nim i patrzył na niego z pogardą. Oddychał głęboko i szybko. Bardzo starał się opanować złość i nie rzucić się na skulonego Erica, który próbował zatamować cieknącą z nosa krew. Były chłopak Sophie od dziecka wychowywany był na zwycięzcę. I tym razem nie zamierzał się poddać. W jednej chwili doskoczył do Styles’a i całą siłą naparł na niego przewracając na ziemię. Krew, wyzwiska, twarze wykrzywione w bólu. Evans osunęła się na kolana i ze łzami w oczach przyglądała się całemu zajściu. Dlaczego nikt nie reagował?
-Stop! –krzyknęła rozpaczliwie. Eric jak oparzony zerwał się na nogi. Ciężko dyszał. Ze spojrzeniem pełnym nienawiści syknął do dziewczyny –I Ty, i Twój ukochany od siedmiu boleści jeszcze mnie popamiętacie.
Następnie otarł krew z ust i odszedł.
Styles dalej leżał na ziemi. Nie ruszał się. Sophie nie była pewna czy oddycha, przed oczami miała już najtragiczniejszy obraz.
-Harry! –zawołała mu prosto w twarz. Oczy zaszły jej łzami. –Harry! Powiedz coś! Harry…-wybuchła głośnym płaczem.


-…od tego czasu nie dawał znaku życia. – kończyłam swoją opowieść, a raczej historię miłości. Siedziałam na plaży u boku Niall’a Horan’a. Nie wytrzymałabym w domu ani chwili dłużej, a pierwszą osobą, o której pomyślałam był właśnie on. Musiałam z kimś porozmawiać, gubiłam się już. Miałam też cichą nadzieję, że powie mi jak czuje się Louis. Czy nie odzywa się, bo już nie chce mnie znać, czy może też się boi? Kochany blondyn jak zwykle mnie nie zawiódł.
-Wiesz, jaki jest Lou…generalnie to życie traktuje, jako dobrą zabawę. Metoda na każde zło świata jest jedna-szeroki uśmiech. I nie robi mu różnicy czy chodzi o wojnę, głód w Afryce czy małe chińskie rączki. W sprawach kontaktów z płcią przeciwną jego smutek wygląda trochę inaczej. Chodzi cały dzień przybity, a jeżeli ktokolwiek spróbuje się do niego zbliżyć to zaczyna gryźć. –widząc moje pytające i lekko drwiące spojrzenie sprostował. –No dobra, może nie gryzie, ale nie jest zbyt miły. Najgorszy jest sposób, w jaki odreagowuje tę rozpacz, doprowadza mnie wtedy do szału!
-To, co on takiego robi?
-Nie odchodzi od lodówki! Zakupów to nie ma, kto robić…
Zaśmiałam się.
-Nie rozumiesz powagi sytuacji? A jak popadnę w anoreksję, umrę z głodu albo wpadnę w depresję?
-Nie martw się Niall, to Ci akurat nie grozi.
Teraz on się zaśmiał. To niesamowite jak dobrze się dogadywaliśmy. Kto by pomyślał, że w tym maniaku jedzenia znajdę przyjaciela? Przyjaźń wymaga jednak szczerości, a jeśli chodzi o uczucia to ukrywanie ich mam opanowane do perfekcji. ‘Musisz się otworzyć, kiedyś i tak będziesz musiała.’
-Słuchaj…mógłbyś z nim pogadać o…nas? –spytałam trochę niepewnie.
-Jasne. Zrobię wszystko żeby zrozumieć, dlaczego ten debil zachowuje się jeszcze idiotyczniej niż zwykle. Boże, jaki on jest głupi…
-Kochasz go, nie? –uśmiechnęłam się. Przecież o Sophie mówiłam tak samo, a kocham ją najmocniej na świecie.
-Jak brata, ale to nie zmienia faktu, że jest głupi.
Kolejna porcja śmiechu.
-Brooke?
-Tak?
-A Ty go kochasz? –‘Nialler, błagam, nie zaskakuj mnie takimi pytaniami!’
-Nie wiem, to wszystko jest takie nowe, świeże. Nie jestem pewna czy można kogoś pokochać w tak krótkim czasie.
-Znam historię o dziewczynie, która porzuciła narzeczonego dla kucharza, który miał upiec tort na jej ślub. Chętnie Ci ją opowiem przy jakiś pożywieniu. Ja naprawdę głoduję przez te humory Tomlinsona!


Ból.
Zaraz rozsadzi mu czaszkę.
Po co pił? Po co jadł? Po co w ogóle wychodził z pokoju? Od ostatniego spotkania z Brooke nie był sobą. Nie zachowywał się jak pogodny i zabawny Louis, ani się takim nie czuł. Czuł się żałosny i obolały. Tylko dzisiaj wybrał jej numer 27 razy. ‘Czy naciśnięcie zielonej słuchawki to dla Ciebie aż tak duży wysiłek? Chłopie.’ Całymi dniami szukał pretekstu żeby stanąć pod jej drzwiami. Jedyne, co go powstrzymywało to strach, że gdy zobaczy jej twarz ucieknie lub padnie przed nią na kolana. Nawet nie wiedział, co miałby jej powiedzieć. Przeprosić? Cóż, z teoretycznego punktu widzenia ona popełniła taki sam błąd. A może powinien wykrzyczeć jak bardzo mu jej brakuje? A co, jeśli go wyśmieje? Nie, to zbyt niebezpieczne. Musi zachować, chociaż resztki honoru. ‘Nawet, jeśli te resztki można dostrzec tylko pod mikroskopem.’ Rozpatrywał też przypadkowe zderzenie się z nią. To wydało mu się jednak zbyt tchórzliwe. W chwili desperacji myślał też o tym, aby ją śledzić. Tak strasznie chciał ją zobaczyć, usłyszeć jej głos. Jak on się zachowuje? Jak mały, niedojrzały gnój. Nawet Harry i Niall poszli gdzieś dzisiaj. On siedzi sam w domu. Dlaczego? Bo boi się, że przypadkiem będzie musiał opowiedzieć o tym, co przeżywa dziewczynie, którą prawdopodobnie bardzo kocha. Dla Louis’a nie miało to najmniejszego sensu. Zwlekł się z łóżka i w stercie płyt odszukał „Nevermind”. Włożył niebieski krążek do odtwarzacza i położył się pośrodku pokoju. Teraz czekał na głos, który dotychczas pomagał mu w chwilach załamania. Ukojenie, którego szukał zniknęło wraz z pierwszymi taktami piosenki. ‘Cholera, przecież mówiła, że to jej ulubiony zespół.’ Podświadomość jest naprawdę okrutną rzeczą. Naglę drzwi do pokoju z hukiem otworzyły się i stanął w nich Nialler James Horan w pełnej okazałości.
-Co Ty sobie do chuja wyobrażasz?! –krzyknął blondyn i przełknął kawałek czekoladowego batona.
 ***********************************************************************
 Wyrobiłam się na niedzielę, jestem z siebie dumna.
 Nie wiem czy w tym tygodniu uda mi się dodać nowy rozdział bo nauczyciele umówili się żeby uprzykrzyć mi życie. Postaram się, ale nie obiecuję bo mi w głowie teraz siła wyporu działa na zaimek pędzący po dolinie roślin nagonasiennych.

A tak w ogóle to gratuluję Nadii, że nareszcie dowiedziała się, że jeśli chcę się coś napisać to trzeba się zalogować. Lepiej późno, niż wcale ; )

8 komentarzy:

  1. CZY TY CHCESZ MNIE DO KURWICY DOPROWADZIĆ? Ja tu soebi spokojnie czytam, tralalala i nagle buuum wpada Horan i myśle 'Teraz wygada sie Louisowi, tamten będzie zapierdalał do Brookie', a tu co? KONIEC! W takich momentach się nie kończy, chyba jeżeli chcesz skończyć na cmentarzu! A ogólnie to kocham part ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Gosia, stwierdzam iż jesteś zajebista, tak dobrego rozdziału jeszcze nie czytałam , te uczucia Louisa, perfekcja, jestem z Ciebie niezmiernie dumna siostro. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Błaaagam Cię .! Miej litość .! :D No w takim momencie .?! ;<
    A rozdział na serio świetny . ^^
    @AnneHaligh

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie <3 kocham Cię najmocniej jak sie da ; *
    Enzymy mnie się przypomniały od razu czytając o chłopakach , albo rzucanie jajkami <3 'a...nialler lampi się w ścianę , bo zacna dziewoja z nim się kontaktuje. ' Albo nasza marchwia.. dobra nie będę sie tu rozpisywać . Chcę Cię tylko poinformować , że jesteś mi niezbędna do życia.. kurwa , gorzej niż powietrze. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. okey... wiem, że nie tego się spodziewasz, ale muszę ci to wygarnąć...
    trochę ten rozdział za słodki, może nie, bo on cierpi... no to może za bardzo kleisty, taki smutno przesłodzony.
    Dobra! Nieważne!
    Dodaj trochę akcji...
    Może niech w życiu Harry'ego, albo Loui (czy jak to tam się pisze) pojawi się jakaś dziewczyna, czy coś... i do tego jeden z 1D żeby miał wypadek, albo niech jeden zacznie grozić, że odejdzie z zespołu, albo niech Niall (czy jak to tam się pisze, haha) wyzna, że zakochał się w Brook! Albo lepiej neich ten Eric namiesza!!!
    O i jeśli ta pierwsza opcja ci się spodoba to nie miałabym nic przeciw, a wręcz byłabym wdzięczna za nazwanie jej Lexi hehe

    ps. powodzenia przy sile wyporu działająej na zaimek pędzący po dolinie roślin nagonasiennych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pierwszą na tym blogu sugestywną krytykę. Poważnie, nie używam teraz ironii ani sarkazmu. Powiem Ci, że napisałaś tu kilka rzeczy, które i tak chciałam wykorzystać. To było też takie trochę wprowadzenie do dalszego ciągu akcji.
      Postaram się żeby w następnym rozdziale stało się coś, nie wiem, zaskakującego? Nie ważne, ale postaram się.

      Ps. Dziękuję, pędzi galopem.

      Usuń
  6. Naprawdę przyjemnie się czyta! Cieszymy się że jest tyle młodych ludzi którzy swoją miłość do 1D przelewają na ekrany komputerów... :)

    My zapraszamy również do siebie. Piszemy trochę inaczej niż wszyscy, myślimy że warto nas odwiedzić!

    http://direction-fiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń