KIlling me softly.

środa, 1 lutego 2012

#Rozdział czwarty.

Kawiarnia “Life passes away, the sweetness remains” –miejsce na ziemi ludzi, dla których muzyka jest powodem do życia. Na kremowych ścianach wiszą ikony muzyczne wszystkich pokoleń. Widać ogromne podobizny między innymi Kurta Cobaina, Janis Joplin, Michaela Jacksona, U2, Madonny, Beatlesów i wreszcie, One Direction. Do uszu gości docierały różnorodne utwory. Rap, rock, pop, a nawet znienawidzone przeze mnie reggae uświetniały ich pobyt tym miejscu. Rozejrzałam się dookoła. Nigdy nie widziałam takiej ilości ciast, ciastek, tortów i deserów. Siadłyśmy przy drewnianym stoiku w rogu pomieszczenia. Zajrzałam do leżącej na nim czerwonej książeczki, która okazała się być menu. ‘No tak, teraz pół godziny wybierania.’ Po jakimś czasie zdecydowałam się, tak jak przyjaciółka, na „czekoladowe niebo”.
-Siedź, ja pójdę, -powiedziałam gdy Sophie podniosła się aby zamówić nasze napoje, -Przy okazji pozachwycam się jeszcze najcudowniejszym miejscem w jakim się znalazłam i którego ktoś nie raczył mi pokazać. ‘Mistrzyni sarkazmu. Doktorze House, byłbyś dumny.’

Szłam niosąc dwie szklanki po brzegi wypełnione czekoladą. Przypomniała mi się scena sprzed godziny gdy częstowałam przyjaciółkę czekoladą. Napój coraz bardziej parzył mnie w dłonie. ‘Nigdy więcej.’ Stanęłam pomiędzy stolikami patrząc spokojnie jak brązowa, słodka czekolada spływa po moich palcach. ‘Dojdę tam, chociażby miała to być ostatnia rzecz jaką zrobię.’ Wzięłam głęboki oddech i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie nie odrywając wzroku od szklanek, których zawartość zmniejszała się w szalenie szybkim tempie. Nagle potknęłam się o leżącą na podłodze  torebkę należącą do wyglądającej na niezbyt mądrą blondynki. Przygotowałam się na kolejne bliskie spotkanie z ziemią, ale zamiast uderzyć w twardą posadzkę moja twarz zatrzymała się na męskiej klatce piersiowej. Natychmiast oderwałam się od niego. Ze wszystkich upokorzeń to było najgorsze. ‘Gdyby ktoś tworzył ranking na największego gamonia świata wygrałabyś, gratuluję.’ Nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz więc wpatrywałam się otępiała w ‘czekoladowe niebo’ znajdujące się obecnie na jego śnieżnobiałej koszulce. Przeniosłam wzrok na Sophie. Gapiła się na mnie z szeroko otwartą buzią. ‘Nawet ona zaniemówiła, to oznacza, że jest gorzej niż tragicznie.’ Chłopak nagle zrobił coś zupełnie zaskakującego. Uniósł koszulkę do twarzy ukazując tym samym bosko wyrzeźbiony brzuch i zlizał z niej czekoladę!
-Mmmm…dobre, ale mogłoby być trochę słodsze. –powiedział. Gdy tylko usłyszałam TEN głos ugięły się pode mną kolana. Znałam go doskonale, Słyszałam go miliony razy w piosenkach, wywiadach, a nawet w głupich filmikach w Internecie. Spojrzałam mu w twarz. Rozpoznałam go pomimo, że na głowie miał kaptur, a oczy zakrywały mu okulary przeciwsłoneczne. ‘Świetnie, oblałaś miłość swojego życia gorącą czekoladą. Powiedz coś idiotko!’
-Ja…eee...przepraszam. –wydusiłam. ‘Jeżeli on leci na bełkot to już podbiłaś jego serce.’
-Nie ma sprawy. Będę miał pretekst żeby wrócić do hotelu i pogrzebać Harry’emu w szafie rozrzucając wszystko dookoła.
Zaśmiałam się. Czułam się trochę pewniej więc postanowiłam zadać rozsądne pytanie.
-Co robicie w Californi? Przecież koncert jest w przyszłym miesiącu…sama mam już bilety.
‘Rozsądne pytanie? Nie wyszło Ci Brooke.’
-Taaa, ale chcialiśmy jeszcze poopalać nasze seksowne klaty. –powiedział i napiął mięśnie co spowodowało, że o mało nie dostałam zawału.
-Nie boicie się grona rozszalałych fanek, które czają się za każdym rogiem? –spytałam. Byłam na siebie zła, że w tak banalnej wypowiedzi zawarłam nutkę zazdrości.
-Jeżeli każda będzie próbowała podrywu ‘na gorącą czekoladę’ to skończymy w szpitalu z rozległymi poparzeniami. –zaśmiał się.
Czułam, że zaczynam się rumienić więc schyliłam głowę i wlepiłam wzrok w czubek trampka. W pewnej chwili Louis wyjął telefon z kieszeni i z zawiedzioną miną powiedział: -Muszę lecieć, Zayn chyba się zorientował, że zabrałem mu żel do włosów. –widząc moje rozczarowanie dodał –Do zobaczenia skarbie.
Następnie uśmiechnął się do mnie i wyszedł z kawiarni.
Wróciłam do Sophie i uderzyłam głową o blat stolika.
-Myślałam, że wcale się nie odezwiesz. –Dotknęła mojego ramienia. –Zakładam, że przeszła Ci ochota na ‘czekoladowe niebo’.
-Teraz mam ochotę się utopić. Myślisz, że to też serwują?
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się i obejmując się opuściłyśmy budynek.
****************************************************************************

Miał być dłuższy, ale zostawiłam resztę akcji na następne rozdziały. Mimo, że nie udało się zbytnio mam nadzieję, że komuś się spodoba <3

6 komentarzy:

  1. "Taaa, ale chcialiśmy jeszcze poopalać nasze seksowne klaty." Hahaha mój ulubiony fragment. Serio leżę i kwicze! Mój zdolniacha. :D Nie wiem czemu, ale wyszedł Ci chyba lepszy niż mój osobisty! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę nowy rozdział! JUŻ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste masz teksty naprawdę bardzo się uśmiałam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam sie z pierwszym komciem. Booooskii! Od niedawna mam faze na Lou. ! Juz cie kocham i twojego bloga oczywiscie tez chociaz dopiero zaczelam czytac:-)

    OdpowiedzUsuń