KIlling me softly.

czwartek, 9 lutego 2012

#Rozdział ósmy.

-Ha…halo? ‘Brawo, brzmisz jakbyś się go bała. Louis Krueger, tylko zamiast metalowych pazurów ma marchewki.’
-Cześć, co robisz za godzinę?
-Hmm…siedzę u Sophie i piję sok marchewkowy własnej produkcji?
-Błąd! Wsiądziesz do mojego samochodu, który będzie stał pod domem Sophie i pojedziemy do nas. –‘Jakich NAS?!’ –Chłopaki chcą Cię poznać.
‘Mnie?! Słynni One Direction chcą się dowiedzieć, kim jest Brooke Parker?’
-No, no dobra.
„Powiedz jej żeby przyszła z przyjaciółką!” –usłyszałam krzyk w słuchawce. ‘Harry? No ładnie, ładnie.’
-To do zobaczenia. –rzucił Louis.
Pik, pik, pik. ‘Czy wszyscy tak szybko muszą się rozłączać? Tak trudno poczekać na głupie „Pa” ?’ Kiedy dotarł do mnie sens naszej rozmowy z radości podskoczyłam chyba na dwa metry.
-Aaaaaa! Za godzinę jedziemy do NICH! Tak, do tych, o których myślisz! –‘Wejście smoka 2 –reaktywacja.’ Wpadłam ponownie do pokoju zatrzymując się na ścianie i odtańczyłam swój taniec szczęścia.
-Ojejku, uderzyłaś się w głowę? A może masz gorączkę? No pokaż czółko…
-Bardzo zabawne. –powiedziałam, wysuwając się z objęć udającej troskliwą przyjaciółki. –Louis dzwonił i zaprosił nas do siebie. Znaczy, zaprosił mnie, ale Harold domagał się specjalnego towarzystwa. -po tych słowach mrugnęłam do niej porozumiewawczo.
Rozpoczęły się przygotowania do wyjścia. Moim celem było sprawienie, aby Sophie, która jakieś 5 minut temu zdjęła piżamę, wyglądała jak człowiek. Wydaje mi się, że odniosłam jeden z niewielu sukcesów w życiu –przyjaciółka wyglądała fantastycznie!
Naglą usłyszałyśmy trąbienie samochodu. Po jakimś czasie przeglądania się w lusterku opuściłyśmy dom. Przed nim stał Lou oparty o maskę czerwonego lamborghini. Na nasz widok zagwizdał i zsunął z nosa okulary przeciwsłoneczne.
-Panie przodem. –powiedział otwierając przede mną drzwi.
-No no, jaka kultura! Kim jesteś i co zrobiłeś z Tomlinsonem?
-Niall go zjadł, a chłopakom głupio było we czterech, więc szukali zastępstwa. Akurat złożyło się, że jestem tak samo przystojny jak on –‘I tak samo skromny.’ –i przyjęli mnie pod swe skrzydła.
Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy.
-Jesteś pewny, że umiesz prowadzić?
-Oj nie bój się Czekoladko, dostarczę Cię bezpiecznie na miejsce.
Szturchnęłam go łokciem w ramię.
-Oj, przestań! „Czekoladka” to takie urocze przezwisko.
‘Prawie tak samo jak „pan Marchewka”.’
Z piskiem opon samochód ruszył spod domu. Pędziliśmy przed siebie. Przyznam, że na początku miałam obawy, co do jechania z największym wariatem świata, ale kiedy tylko spojrzałam na tę pewną siebie, uśmiechniętą twarz mój strach zniknął. Odchyliłam głowę do tyłu cieszyłam się z ogarniającego mnie uczucia wolności. Było mi tak przyjemnie, że mogłabym tak wyruszyć na koniec świata. ‘To się nazywa wiatr we włosach, nie ma co.’
Samochód zatrzymał się przed ogromnym hotelem. Wysiedliśmy i razem z przyjaciółką podążałyśmy za Louisem. Środek budynku kojarzył mi się z brytyjskimi komediami romantycznymi. Zazwyczaj Meg Rayan uciekała z nich, gdy zdradził ją kolejny mężczyzna. Weszliśmy do windy, która zawiozła nas na 10 piętro.
-Mogłybyście chwilę poczekać? Muszę sprawdzić czy ci debile nie zdemolowali jeszcze mieszkania. –powiedział Louis, kiedy stanęliśmy przed hotelowym pokojem. Kiedy tylko chłopak w nim zniknął obie przystawiłyśmy uszy do drzwi.
„Ej, cicho! Już są, są już! Błagam Was, chociaż ten jeden raz w życiu postarajcie zachowywać się jak ludzie, a nie jak zwierzęta!” –słyszałyśmy krzyk Tomlinson’a. Następnie kilka niewyraźnie i cicho wypowiedzianych słów, na które chłopcy zareagowali szczerym śmiechem. „Dobra, wpuszczam je. Harry, zostaw ten grzebień! Po godzinie Twoje włosy są naprawdę seksownie i naturalnie ułożone!”
Drzwi otworzyły się na oścież i ukazał się w nich Lou z szerokim uśmiechem na ustach.
-Witamy w Hogwarcie!
Weszłyśmy do środka. Zobaczyłyśmy duży loft. Pośrodku stała szeroka, czerwona kanapa, naprzeciwko której znajdowała się ogromna plazma. ‘Raj dla nastolatków –mieć gdzie posadzić dupę i gapić się w kreskówki. Czy to „Tom&Jerry”?!’ Nagle zza sofy po kolei wyskoczyło pięciu chłopaków i turlając się po podłodze stanęli przed nami w szeregu.
-Przed Wami moi wspaniali przyjaciele, którzy obiecali, że nie zrobią mi wiochy. –zaprezentował Louis. –Perfidni zdrajcy –szepnął w ich stronę. –Nialler James „wiecznie głodny” Horan, Zayn Javadd „DJ” Malik, Liam James „jedyny normalny” Payne, a oto znany wam już Harry Edward „loczek” Styles. Chłopcy, to Brooke Nicole „Czekoladka” Parker i Sophie Evans. Hmm…trzeba Ci wymyślić jakąś ksywkę –zwrócił się do mojej przyjaciółki.
-Nie fatygujcie się, nie trzeba. –odpowiedziała.

Stałam właśnie oparta o ścianę i przyglądałam się jak Liam próbuję przekonać Zayna, że zaśpiewanie ballady po Jawajsku pod oknem Victorii Beckham to zły pomysł, kiedy poczułam dotyk czyichś rąk na ramionach. Odwróciłam głowę i ujrzałam pogodną twarz Niall’a.
-Co robisz? Śmiejesz się z tych dwóch kretynów?
-Ich problemy są zniewalające. Hmm…podobne do moich.
-Zayn może i ma ładną buzię, ale inteligencją to on nie grzeszy.
Na to stwierdzenie wybuchnęłam śmiechem.
-Słuchaj, jest sprawa. Ja rozumiem, jesteś ładna, fajna i inne bajery. Lou Cię lubi i wcale mu się nie dziwię, ale… -‘Jakie znowu „ale”?!’ -…zaakceptuję Cię w pełni, jeżeli odpowiesz mi na jedno zasadnicze pytanie, czy lubisz jeść?
-Jeść? Pewnie, że tak. Preferuję głównie gorącą czekoladę.
Chłopak uśmiechnął się. ‘Umie czytać między wierszami, szacun.’ -To dobrze.  Ostatnia dziewczyna, z którą spotykał się Lou ważyła chyba 20 kg i odżywiała się samą wodą. Nie mogłem tego znieść, a już wyjątkowo irytowały mnie te jej wystające kości policzkowe! Wyglądała jak Anja Rubik tylko gorzej! ‘Nie podoba mu się najsłynniejsza modelka świata uznawana za ideał? Nialler, kocham Cię!’
-Nie spoufalaj się z nim zbytnio bo niedługo każe Ci założyć różową czapkę kucharską i biegać w niej po hawajskiej plaży. –zwrócił się do mnie Harry, który dołączył się do rozmowy.
-Nie strasz jej. Ty biegałeś, bo przegrałeś zakład! –wytłumaczył Niall. –Myślał, że nie będę w stanie zjeść krewetek w czekoladzie, naiwny.
-Dziwisz się? Byłem przekonany, że nawet Ty masz jakieś granice!
-Ale to na pewno nie owoce morza w słodkiej polewie. Właściwie, to były całkiem niezłe, ale dodałbym trochę soli…
-Jesteś nienormalny.
-To nie ja nie rozstaję się ze szczotką do włosów.
-Po prostu nie lubię mieć włosów w nieładzie!
-Ale to babskie! –wykrzyknął król lodówek. –Bez obrazy. –dodał szybko widząc moje spojrzenie.
Wiele razy słyszałam, że One Direction to tylko zespół, którego pewnie nigdy nie zobaczę, że ich przyjaźń jest tylko na pokaz, że robią to wszystko dla sławy. Gdyby tylko Ci wszyscy, którzy to mówili zobaczyli, jak Zayn usiłuje zapleść Louis’owi warkoczyki pewnie zmieniliby zdanie. Oni byli dla siebie jak bracia, nikt nie był w stanie ich rozdzielić. Spojrzałam na Sophie, która właśnie rozmawiała z Harry’m. ‘To tak jak my, na zawsze razem.’ Zerknęłam na zegar z Myszką Miki wiszący na ścianie. ‘Już ta godzina? Wypadałoby jednak iść jutro do szkoły, ten ostatni tydzień.’
-Musimy się zbierać. –szepnęłam do przyjaciółki. ‘Błagam nie rób TEJ miny, nie umiem Ci wtedy odmówić!’ Na szczęście Sophie nie próbowała mnie przekonywać. Chociaż nie chciała wracać rozumiała, że trzeba. Wiedziałam, że miała nadzieję jeszcze kiedyś się z nimi spotkać. Też ją miałam. Towarzystwo chłopców przypominało mi pobyt w Nibyladni, naprawdę ich polubiłam. Każdego z osobna, każdego na swój sposób.
Louis odwiózł mnie do domu, Sophie wróciła z Harry’m. Kiedy zatrzymaliśmy się przed moim domem niechętnie otworzyłam drzwi samochodu.
-Poczekaj –zatrzymał mnie chłopak.
Siadłam z powrotem i wlepiłam wzrok w jego oczy. Doskonale widziałam, że to go peszy, ale nie mogłam się powstrzymać. ‘Jesteś złośliwa, ale niech się trochę wysili. Utrzymanie kontaktu wzrokowego i mówienie jednocześnie, tylko tyle wymagasz, to chyba niewiele.’
-Dzisiaj…dobrze się bawiłaś?
-Świetnie, chłopcy są niesamowici.
-Tak, wiem. Uwielbiam ich. Polubili Cię.
-Tak myślisz? Cieszę się.
-Chciałbym się z Tobą spotkać jeszcze…kiedyś. Co ty na to?
Uśmiechnęłam się żeby dodać mu odwagi. –Bardzo chętnie.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Nagle Louis zaczął powoli nachylać się nade mną. Jego twarz była już tak blisko, że czułam jego aksamitny, słodki oddech. Przymknął oczy. Wiedziałam, co chcę zrobić, ale świadomość tego mnie przerażała. Wróciły wspomnienia, wszystkie złamania serca, nieprzespane noce, porażki. Delikatnie musnęłam jego usta i delikatnie pocałowałam go w policzek. Następnie wysiadłam zatrzaskując za sobą drzwi i pobiegłam do domu. Zamknęłam się w pokoju i usidłam na podłodze. Poczułam jak po twarzy spływają mi słone krople. ‘Jesteś chora psychicznie. Idź się lecz albo najlepiej od razu wyskocz przez okno, nikt nie będzie płakał za taką kretynką.’
 ****************************************************************************
Skończyłam to dzisiaj tylko dlatego, że Messy prosiła <3 Długo się z tym rozdziałem męczyłam i mam nadzieję, że się spodoba.
btw. jestem z siebie dumna, że może i są trochę bez sensu, ale udaje mi się wydłużać party. Nie wiem jak mi to wychodzi, sami oceńcie ; )

5 komentarzy:

  1. Kurde uwielbiam tę końcówkę! ♥ A Brookie jest tak samo pokręcona jak Melissa. Robi, a potem się wycofuje. Jestem ciekawa jaką minę miał Louis, kiedy mu zwiała. :D I tak, wiem wiem, mam dar przekonywania :D♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brooke również jest chora psychicznie, to Twoja zasługa♥ Mina pt. "WTF?!"? Nie, lepsza ;D

      Usuń
  2. znalazłam jeden błąd, ale to chodziło tylko o przecinek, więc spoko ;p
    po za tym super rozdział, aż mi się zamarzyło ich poznać i chyba zaczne ich słuchać (chyba) ;3
    pisz, pisz! wychodzi ci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję<3 Zaczynaj, zaczynaj ;)Ja ogólnie nie gustuję w takiej muzyce, ale akurat 1D mi się podoba, więc albo jestem dziwna, albo oni są super ;3

      Usuń
  3. "Zayn próbował zapleść Louis'owi warkoczyki' hahahahahahahaha xddd Myślałam że spadnę z krzesła. ;d
    Świetny rozdział. ; )

    OdpowiedzUsuń